to może zacznę od czereśni…

Jak na pierwszą recenzję przystało, wybór padł na książkę, od której zaczęła się cała ta przygoda – moje blogowanie. Tak naprawdę to moje myślenie o blogowaniu, a następnie zamienienie tego w czyn.

W związku z tym zaczynam od książki, którą przeczytałam niedawno, a która zdecydowanie utkwiła mi w głowie na dłuższy czas tj. „Czereśnie zawsze muszą być dwie” Magdaleny Witkiewicz (2017).




Po książkę sięgnęłam głównie ze względu na smakowity, soczysty i letni tytuł. Czyli coś w sam raz dla zmęczonego pracą i nauką prawnika. Do tej pory lato zawsze kojarzyło mi się z czytaniem dziesiątek książek, cotygodniowym chodzeniem z młodszą siostrą do biblioteki w naszej małej miejscowości i taszczenia z powrotem do domu wielkich toreb wypełnionych książkami do przeczytania. Od pewnego czasu wszystko się zmieniło – mieszkam i żyję szybko (jak na stolicę przystało), pracuję (duuuużo!) w dziale prawnym  i w każdej wolnej chwili czytam. Namiastką tamtych wakacji jest jednie wieczorna kawa na tarasie z książką (lub czytnikiem) w ręce.

A wracając do książki… Z pozoru – tytuł łatwy, lekki i przyjemny. Ale to tylko pierwsze wrażenie.
W książce zostają poruszone ważne tematy, takie z życia każdego z nas. Rodzina, miłość, macierzyństwo, dom, uczciwość, zaufanie. To książka o tym, że czasem trzeba zacząć wszystko na nowo. I to w miejscu odległym od domu o setki kilometrów. Trzeba nauczyć się kochać, ufać, otworzyć na to co daje nam los i na nowo patrzeć na świat. Trzeba w życiu mieć odwagę by nie patrzeć w przeszłość, która co chwilę o sobie przypomina i stworzyć swój własny dom i rodzinę. Odnaleźć to co najważniejsze, czyli miłość.

„Czereśnie zawsze musza być dwie – powiedział. Inaczej nie będą rodzić owoców. I wtedy wszystko zrozumiałam. Człowiek nie powinien być sam na tym świecie. Drzewo czereśni potrzebuje innego drzewa, aby rosnąć i dawać owoce. Tak jak człowiek, gdy kocha – rozkwita.”

Zofia - główna bohaterka, kobieta z pewnością ode mnie starsza, z tzw. "przeszłością", ucieka przed nieszczęśliwą miłością. Dostaje od swojej bratniej duszy - pani Stefanii stary dom w okolicach Łodzi, który w krótkim czasie staje się jej azylem i najszczęśliwszym miejscem na ziemii. Warto wspomnieć także o Pani Stefanii, to dobry duch tej książki, kochana staruszka, która uczy nie tylko samą Zofię, ale nas wszystkich jak trzeba żyć. I trochę tego jakim być człowiekiem.

„Chodzi o to, by pięknie przeżyć każdy dzień. By zasypiać z myślą, że zrobiło się wszystko. By tak żyć, że wieczorem, gdy kładziesz się spać, niczego nie żałować."

Powieść Pani Magdaleny jest moim zdaniem niesamowita, lekka, wciągająca i jednocześnie urzeka swoją prostotą. Bardzo mocno wzrusza. W książce wielokrotnie przenosimy się w przeszłość (jeden z lepszych wątków!). Aż chce się tam być i usiąść z Zosią i Szymonem na ławeczce oraz posłuchać Pana Andrzeja, który opowiada sekrety mieszkańców domu i wsi, w której toczy się ta historia.
Ktoś gdzieś napisał o tej książce, że zdecydowanie za szybko się kończy - i to zdecydowanie prawda!
Ponadto w książce akcja w większości dzieje się w Rudzie Pabianickiej i jej okolicach – dla mnie, czyli dla kogoś kto studiował w Łodzi i ma duży sentyment do tego miasta – jest to bezcenne!

Z całego serca polecam, nie tylko na wakacje.

P.
Czereśnie zawsze muszą być dwie - Magdalena Witkiewicz (2017)
Wydawnictwo: Filia
Moja ocena: 10/10

Komentarze

  1. Muszę koniecznie po nią sięgnąć bo już od dawna mi się marzy! :D Świetna recenzja :)
    https://podroozdokrainyksiazek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz